4/01/2011

alive for a while

Po dwoch tygodniach nieobecnosci na scenie imprezowej CS, niejaka Alina D. postanowila spedzic miniony tydzien w gronie dawnych znajomych.
Dom opuscila w piatkowe popoludnie.
Weekend rozpoczela odpisywaniem na maile wraz z niejaka Paulina W., a po zamknieciu coffeehouse udaly sie do starego, dobrego Sligo. Ku zdziwieniu Panny Aliny zaczeli schodzic sie znajomi.
Dolaczyla do nas Aurelie, Waldek, Carmen i Erik.
Alina postanowila pomoc kolezance Carmen w znalezieniu faceta i z racji, ze C. miala napisane na swej koszulce "I like guys with tattoos", a wczesniej wypatrzyla jednego lalusia, A. obiecala jej, ze sie do niego odezwie. I bez kropli alokoholu we krwi, nawiazala konwersacje z nieco -jak sie pozniej okazala- mniej pojetnym panem w niebieskiej koszuli.
Tego wieczoru nocowalam u P.

Sobotni poranek i popoludnie spedzony standardowo w Cambridge, na Harvardzie. Po zakonczonych zajeciach powrot do Somerville, ogladniecie Inglorious Bastards (polecam!) 
i wielkimi krokami dochodzimy do...sobotniej nocy!

Rozpoczela sie ona 45minutowym staniem pod pralnia i czekaniem na przyjazd Carmen.
Temperatura na zewnatrz - -1*C.
Tak. Bylo nam zimno.




"impreza GDZIES, u KOGOS, z KIMS". Nie wazne szczegoly -wyrazenie tygodnia: "Everyone is going"

I w ramach tej zasady po dotraciu na impreze, ledwo pomiescilismy sie w mieszkaniu..




Jak sie pozniej okazalo hostem byl Nash (po lewej) Musze przyznac, ze wystroj jego pokoju zrobil na mnie niesamowite wrazenie. Chlopak ma niesamowite wyczucie gustu!



nie zrobilam tam wielu zdjec ze wzgledu na tlok i na ilosc znajdujacych sie tam aparatow.
Nawet nasz wierny fotograf z Californi, Craig studiujascy obecnie w Waszyngtonie, nas odwiedzil.


Wszystko toczylo sie jak zawsze, jak przy kazdym wiekszym zebraniu Couchsurferow i ich znajomych, lecz tym razem nastapil nieoczekiwany zwrot akcji.
Zawsze straszono nas policja. Tego wieczoru oni naprawde wkroczyli do mieszkania wypraszajac cale znajdujace sie towarzystwo.
Mielismy przy tym mnostwo smiechu. Dlaczego?
Bo 10minut po wyjsciu dostalismy wiadomosci : "Impreza wciaz trwa. Wracajcie"
Ludzie chowali sie w krzakach, za plotami, a gdy policja odjechala wszyscy wyszli z ukrycia i wrocili do srodka. niestety host nie okazal sie byc na tyle wspanialy i wpuszczal tylko ludzi, ktorych znal.
Ja wejscie mialam zagwarantowane, lecz nie wszyscy moi znajomi go znali. Wyznajac zasade "laski bez", skorzystalismy z propozycji Waldka, zapakowalismy sie do samochodu


i pojechalismy do niego na mieszkanie, gdzie milo zakonczylismy wieczor grajac w nasza ulubiona "Drinking game"


uczac Adama polskich slowek oraz amerykanskiego angielskiego (niestety brytyjski akcent w tym przypadku byl nie do zlikwidowania)


podziwiajac jego skarpetki

i znajdujac praktyczne zastosowanie japonek Waldka

robiac zdjecia



i milo spedzajac czas :)

badz oszukujac :D

5 komentarzy:

  1. hej. zamierzam zmienić biuro i zbieram informacje. możesz mi napisać w jakim biurze Ty jesteś i jak je oceniasz??

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem w CC. Ogolnie nie jestem stuprocentowo zadowolona, ale z tego co slyszalam, pozostale agencje wcale nie sa lepsze. W jakiej agencji jestes obecnie i dlaczego zmieniasz?

    OdpowiedzUsuń
  3. hej. też jestem w CC, a chce zmienić przede wszystkim na koszty. wiem, że od początku wiedziałam jakie są koszty, ale wtedy nie wiedziałam czy w ogóle mam szansę wyjechać, więc nie chciałam tracić na marne zaliczki.

    OdpowiedzUsuń
  4. hej. pamiętasz może, ile godzin miałaś z referecji?

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, ze z tak wielkim opoznieniem odpisuje, ale nawet nie zagladalam na bloga.
    Niestety nie mam pojecia ile godzin mialam. Wiem, ze czesc byla naciagnieta. Moja rada -wpisz ile uwazasz za sluszne ;)

    OdpowiedzUsuń