9/20/2010

Amerykanski football

Weekend byl naprawde udany :)
Piatek - spotkanie z panna Maria i Paulina przynioslo wiele radochy. Nie wiem czy to za sprawa pierwszego spotkania w polskim gronie czy przez przywieziona przez ww Marie polska wodke. Soplice. :p Po miesiacu abstynencji nawet wodka mi smakowala :D
Calego uroku dodalo nam picie jej w miejscu publicznym z przeplatajacymi sie pomiedzy nogami szczurami (tak - szczurami!) i "emergency pee" na placu zabaw.
Te noc Marysia spedzila u mnie, a fakt, ze Maly wyl przez pol nocy i rano postawil na nogi wszystkich domownikow - pomijam.
Niemalze do wszystkiego mozna przywyknac, ale nie do rozwrzeszczanego dzieciaka o 5nad ranem.

Sobota minela baaardzo pozytywnie. Poznalam wreszcie ojca dziecka - swoja droga swietny koles. Od samego przywitania zaczelismy zartowac - nie wiem czy on potrafi normalnie rozmawiac, bo w kazdym jego zdaniu byl jakis podtekst, zart. Polubilam go - mimo tego, ze przeprowadza badania na myszach :D Takze juz nie moge sie doczekac jak pojade do St Louis :)
Spedzilam z rodzinka popoludnie, poznalam kuzyna hosta (swoja droga madry koles,bo zaczyna studia na Harvardzie)
no a wieczorem...A wieczorem udalam sie na mecz!
Mialam bilety za free wiec zabralam dziewczyny i pojechalysmy.
Szczerze powiedziawszy to czulam sie jakbym byla w filmie. GOromny stadion, swiatla, kamery, komentator i mnostwooo ludzi.
Nie wierzylam, ze tam jestem. Wrazenia - Niesamowite!!


Po jakims czasie skapowalam ocb w amerykanskim footballu, ale i tak do konca nie rozumialysmy, takze jak ludzie bili brawo, to my tez. Podazalysmy za tlumem :p Ale swoja droga zajebiscie to wyglada, jak jeden na drugiego skacze. Inni byli wciagnieci w gre, a my nie moglysmy sie powstrzymac ze smiechu, jak widzialysmy jak zawodnicy klada sie na siebie. :D







Ilosc zawodnikow byla powalajaca!!
Swoja droga ci z Harvardu sa naprawde niezli. Pokonali przeciwnikow nie dajac im najmniejszych szans na zwyciestwo. Nie dosc ze madrzy, to i silni (nie zawsze to idzie w parze:p)



Nie zabraklo tez dziewczyn pokazujacych d*.



I swietnej orkiestry -- byli niesamowici! Nie byli powazni - grali swietne kawalki, a na murawie (i podczas meczu) tanczyli i sie wyglupiali. Gra w takiej orkiestrze musi sprawiac wiele radosci :)



Po zakonczonym meczu wrocilam do domu, ale na szczescie nie do swojego! To byla moja pierwsza noc spedzona poza mieszkaniem. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jakie to cudowne uczucie obudzic sie nie slyszac zadnych wrzaskow, placzu itd.. Rewelacja!!
Rano razem z Aurelie wybralysmy sie na przejazdzke rowerowa. Nie wiem czy Wam wspominalam, ale jazda na rowerze w Bostonie jest tragiczna. Nie cierpie tego miasta za to, ze nie ma sciezek rowerowych. (Elu,moze te kaski i caly sprzet do jazdy jest smieszny, ale uwierz, ze ubralabym na siebie nawet pancerz, bo tutaj zero tolerancji dla rowerzystow.)
A wiec mialam okazje pojezdzic po normalnych drogach, w lesie a nie miedzy budynkami. Tak naprawde dopiero dzis moglam poczuc jak zyja amerykanie. Zobaczyc te ogroomne domy, samochody stojace przed nimi, ladne ogrodki..
Niestety mieszkanie w centrum miasta ma swoje wady i zalety. Narzekac nie bede, ale chcialabym kiedys pomieszkac w takim amerykanskim domku z wywieszona flaga i ladnie skoszonym trawnikiem :D


Weekend zaliczam do baardzo pozytywnych. Pierwszy miesiac byl chcac nie chcac ciezki. Przetrwalam.
I czuje, ze z kazdym dniem coraz bardziej przynaleze do tego miejsca. Wciagam sie :D

1 komentarz:

  1. moje najstarsze dziecko gra w ten amerykański football. I codziennie muszę prać ten jego cuchnący strój ech... ;)

    OdpowiedzUsuń