

Jedna z zasad uczestniczenia w imprezie byl stroj - kazdy mial ubrac cos bialo-czerwonego. Niestety tylko kilka osob wywiazalo sie z tego.
Kolejnym warunkiem bylo przyniesienie polskiej wodki (piwa). I tutaj couchsurferzy nie zawiedli!
Kazdy przyniosl trunki. Jak widzicie kreatywnosci nie brakowalo:

Ja, z racji, ze bylam niesamowicie glodna, bez zastanowienia nalalam zupy. Niestety Jason nie byl na tyle wyrozumialy i nie mogac sie doczekac shota ze mna, oto co zrobil:

(nie martwcie sie, to tylko na potrzeby zdjecia:p)
A pozniej? A pozniej IMPREZA!!
Erik -Holender mowiacy z mocno brytyjskim akcentem. Wspomnialam o nim kiedys na blogu. To wlasnie ten koles z Utrechtu:)

Od lewej: Jason, Erik, chyba David i rosyjska dziewuszka Elena:

Po kilku drinkach

i shotach..

Impreza sie rozkrecila :)

Byla muzyka



I inne wygibasy

A niektorzy zatracili poczucie rownowagi

Byli tacy, ktorym urwal sie film

I nieliczni, ktorzy wytrwali do konca

(dodam, ze u Doug'a bylo Halloweenowe party w lesie)
Lecz i nam zmeczenie dalo sie we znaki, wiec kazdy znalazl kawalek kata dla siebie i w ten oto sposob przespalam cala godzine.

Pocieszam sie tym, ze nie musialam spac na tej kleistej podlodze jak co niektorzy

Rano wszystko elegancko posprzatalismy, a uwierzcie, bylo ciezko. (bylam w szkolu, gdy zobaczylam ilosc pustych butelek)
Z racji, ze byla pora na sniadanie, udalismy sie do slynnej 'nalesnikarni', gdzie zjedlismy przepyszny posilek.
To byl baaaardzo udany 'polski' wieczor :)
Świetna sprawa! Nieźle się usmiałam ogladając kolejne fotki i czytając podpisy do nich - masz talent! Aż pozazdrościłam takiej imprezy ;)
OdpowiedzUsuń