6/07/2011

motorcycles are cool!

Memorial Day zapowiadal sie nudnie. Dopiero konwersacja na FB okolo poludnia sprawila, ze zebralismy sie wszyscy (ekipa CS) i spontanicznie pojechalismy do Walden Pond, jeziorka niedaleko Concord, MA. Miejsce to zaslynelo z faktu, ze pisarz i filozof Henry David Thoreau, wlasnorecznie wybudowal domek nad jeziorkiem (koszt budowy 20$ - tyle co bluzka, badz sweter:D) i mieszkal w tym domku przez 2 lata, po czym wydal ksiazke "Walden; or, Life in the Woods", ktora w pewnym sensie rozslawila to miejsce.

A my jak to my. Glupoty w glowie - domek Henry'ego od wewnatrz:

Pogoda sprzyjala plazowaniu, wiec usadowilismy sie w lesie, kilka krokow od brzegu i spokojnie spedzalismy czas...
No chyba w to nie wierzycie?
Oto jak mijal nam dzien:



tradycyjne "lifting" czyli podnoszenie siebie nawzajem



Nawet ja sie zalapalam
(dobrze, ze moj chiropraktyk tego nie widzial!)

Bylo tez troche bardziej ekstremalnie








W wiekszosci wszyscy sie wyglupialismy


Jak to Jason skomentowal: "Moroccans can squirt water out of their nipples. fact."


Nie zabraklo tez molestowania zwierzatek



I roslinek (w tym przypadku natknelismy sie na rzadko wystepujacy gatunek kwiatu, nazwy dokladnie nie pamietam, ale bylo cos ze spaniem :D)


"Adam i Ewa"


Tarzan

Tarzan i Jane (wzdychajaco do szyszki we wlosach)


"Watermelooon!!"
Kupienie arbuza okazalo sie (moim) bardzo genialnym pomyslem!



Byla tez bagietka i 2 rodzaje sera, ktore swoja droga podbily moje podniebienie
(srodkowy palec to juz nasza "Jasonowa" tradycja)



Lecz ten dzien nie zakoczyl sie zwyklym powrotem do domu.
Kilka miesiecy temu (w listopadzie) Jason obiecal zabrac mnie na przejazdzke.
Jason to wielki fan wszelakiego rodzaju motorow, skuterow, scigaczy, pracujacy w sklepie motoryzacyjnym. Wreszcie doczekalam sie obiecanej przejazdzki!
Poczatkowo myslalam, ze na podwiezieniu nad jeziorko i z powrotem sie skonczy. Jakze milo mnie zaskoczyl, gdy dopiero po 3h jezdzenia, odkrywania nowych okolic, wyladowalam z powrotem w Newton!
Pogoda na jazde byla wymarzona. Cudowny zachod slonca z widokiem na bostonskie wiezowce, na rzeke Charles i na wszystko inne dookola. Jazda autostrada sprawila mi najwieksza frajde!
Jason uslyszal od kogos, ze w Quincy (miejscowosc oddalona kilkanascie km od Bostonu) jest piekna plaza z widokiem na ocean!
Podczas jazdy nagle poczulismy chlodny popiew wiatru - znak, ze znajdujemy sie blisko wody. Po kilkunastu minutach 'poszukiwan', przejechalismy przed most (z ktorego widok byl naprawde piekny) i znalezlismy sie na plazy!


Kilka pamiatkowych zdjec w naszym stylu
Musilismy je zrobic w ekspresowym tempie, bo ilosc komarow siadajacych na twarz byla nie do opanowania!


A cala nasza wycieczke uwienczylismy przepysznym obiadem - owoce morza!!
Zjadlam wtedy najlepsza zupe krabowa! "Spicy crab & sweet corn"


To byl bardzo pozytywny, spontaniczny dzien :)

2 komentarze:

  1. Hej, znalazłam dzisiaj Twojego bloga bo ostatnio się interesowałam troche Aupair w Ameryce ;) Przeczytałam wszystko od początku do końca. Zazdroszczę wszystkiego ;) Pisz częściej bo fajnie się czyta i na pewno będę zaglądać regularnie :) A jak tam Twoja aktualna rodzinka? Bo chyba nie znalazłam nic na ich temat.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hey! Milo, ze spodobal Ci sie moj blog. Swoja droga podziwiam, ze mialas ochote na przeczytanie moich wypocin. :)

    Nie znalazlas nic o rodzince, bo nie pisze o nich. Nie lubie pisac o operkowych sprawach, bo uwazam, ze nie jest to wystarczajaco interesujacy temat na bloga. :)
    Jesli ktos ma pytania, zapraszam na priva :)

    OdpowiedzUsuń